Projektujemy wszystko odkąd się poznaliśmy.
Na karteczkach, serwetkach, kopertach z otrzymaną korespondencją, a czasem z rozpędu nawet na rachunkach. Każda powierzchnia papierowa się nadaje by prędko postawić na niej parę kresek. Pomysły rodzą się co chwilę. Wszystko jest inspiracją. Rzeczy piękne i harmonijne oraz te brzydkie i nieforemne z pokłóconymi funkcjami. Zawsze wywołują chęć opowiedzenia ich po naszemu. Karteczki z projektami nie zawsze trafiają do realizacji. Często pozostają jako plan na przyszłość i jest ich całkiem sporo. Od tych kartek puchną szuflady, wypadają z czasopism i książek, ostatnio zalęgły się także w iPadzie. Z niektórych rysunków nic już dla nas nie wynika, bo nie pamiętamy co w danej chwili obrazował. Nasze rozmowy zawsze w którymś momencie muszą się zapisać w postaci kilku kresek i dziwnych komentarzy, by następnie odejść w niepamięć. Czasami tylko korzystamy z tych odszukanych notatek, bo tak naprawdę, kiedy bierzemy się za projekt wykonawczy to bardzo odległe jest jego powiązanie z pierwotną koncepcją. Każda chwila podpowiada nam nowe rozwiązania, a pierwszy etap realizacji jest punktem wyjścia do kolejnych zmian. To dopiero pracując w materiale deklaruje się ostateczny kształt mebla, lampy czy innego przedmiotu. Materiał poprzez swoje możliwości i ograniczenia rozmawia z nami na etapie tworzenia. Na pewno bardzo cenne jest w naszej wspólnej pracy to, że jest pewien subtelny podział ról. Małgosia jest bardziej wizjonerką i piętrzy, a Wojtek poskramia te wizje i sprowadza je do wykonalnego minimalizmu. Produkt musi być technicznie i technologicznie perfekcyjny. Bardzo pomocna jest nam również wypracowana przez lata sztuka wizualizacji w głowach omawianych obrazów. Widzimy to samo, co do tego nie ma wątpliwości. Nagłe impulsy są weryfikowane natychmiast bez potrzeby użycia ołówka.