8am - 22pm CET +48 606 743 890

Genesis

czyli o nas słów parę...

Olsztyn jest naszym rodzinnym miastem, a Warmia ojczyzną. Stąd pochodzimy, nigdy nie oddaliliśmy się od tych miejsc na długo. Owszem, trochę błądziliśmy po świecie, ale zawsze wielka tęsknota sprowadzała nas tu z powrotem. Warmia i Mazury to miejsce niezwykle nostalgiczne i ekspresyjne zarazem. Od dziecka nasiąkaliśmy atmosferą miejsc trochę odludnych, radośnie słonecznych i melancholijnie deszczowych. Drewno, kamień, piasek, woda to nasze żywioły. Kiedy się spotkaliśmy 25 lat temu byliśmy podobnie ukształtowani przez to otoczenie. Oczywiście nie jest to regułą, że każdy kto się tu urodził jest wrażliwy i związany z naturą. Lokalne społeczeństwo jest u nas nie mniej zindustrializowane niż w innych miejskich centrach. My – niezależnie, ale równolegle podążaliśmy podobną drogą. Wakacje w lesie nad jeziorem, pływanie, żeglowanie, chodzenie boso, łowienie ryb oraz budowanie. Budowanie zamków z piasku, szałasów z drewna, „niby” mebelków z pieńków i cegieł oraz tym podobnych znalezionych materiałów. Jako starsza młodzież byliśmy już bardziej rozwinięci technicznie. Wojtek pod wpływem znanego w Olsztynie i modnego artysty wykonał własnoręcznie swoje pierwsze meble. Małgosia realizowała się jako projektant modowy ubierając siebie, siostry i przyjaciółki w ręcznie robione swetry i suknie. Zatem kiedy się spotkaliśmy nasza pasja nieustannego kreowania wszystkiego wokół uwydatniła się w dwójnasób. Nasza edukacja przebiegała standardowo. Bez przyjemności za to praktycznie. Studia ekonomiczne i rolnicze. I to był koniec drogi z nurtem. Po skończeniu nauki szliśmy już zawsze tylko pod prąd.
Zaczęliśmy od budowania własnego domu w bardzo odludnym miejscu na skraju pól i wielkiego lasu. To miało być miejsce dla nas i naszych koni. Kiedy inni robili korporacyjne kariery my budowaliśmy dom, meble, zakładaliśmy ogród. Każda praca była doskonała, pod warunkiem, że z własnej woli. Byliśmy ogrodnikami, tłumaczami, projektantami odzieży i w końcu mebli. To nas ostatecznie pochłonęło, bo design to nasz siódmy zmysł. To nasz sposób na wyrażenie siebie i na przekaz. Rodzaj powołania. Gdzieś u źródeł tego powołania jest protest przeciwko masowym produktom, szablonom i jednakowości. Szukaliśmy form i proporcji spójnych z naszą wrażliwością i poczuciem estetyki, funkcji, które realizują postawione zadania oraz materiałów, które swoją naturalnością i trwałością będą zgodne z naszą filozofią. Naszym zdaniem meble wykonane z rzemieślniczą starannością ze szlachetnych materiałów powinny przetrwać pokolenia, a ich forma powinna być ponadczasowa, by mogły wpisać się w każdą epokę i estetycznie determinować otoczenie. Założenia współczesnego świata są zgoła inne. Mebel ma służyć krótko i generować kolejny zakup. Projektujemy zatem meble i przedmioty inne niż wszystkie. Inne bo trwałe, bo niepodległe chwilowej modzie. Wykonane ręcznie jako pojedyncze egzemplarze w manufakturze, a nie masowo w fabryce. Unikatowość to luksus, na który sobie pozwalamy. Współczesny świat tak bezpardonowo chce kreować nasze zachowanie, smak i potrzeby. Oprzeć się temu to luksus. Iść własną drogą to luksus. Gdzieś po drodze zostaliśmy artystami i jest w nas silna potrzeba eksponowania swojej sztuki.
To jest początek, ważny powód, dla którego stworzyliśmy hotel Galery69 – nasz showroom. Miejsce, które prezentuje nasze dokonania i nas opowiada. Otwarcie własnej galerii w czasach nieprzychylnych sztuce to pomysł dość karkołomny więc szukaliśmy bezpieczniejszej opcji. Hotel wpadł nam w ręce przypadkiem. Spółka inwestorów, która rozpoczęła adaptację starej wiejskiej szkoły na hotel nie dokończyła budowy, a obiekt wystawiono na sprzedaż. Zatem skoro nie galeria to inna przestrzeń do realizacji artystycznych zamiarów… może właśnie hotel? Możliwość urządzenia tak rozmaitych funkcjonalnie przestrzeni, tak fantastyczna ilość miejsca do wypełnienia meblami, idealna lokalizacja blisko cudownego jeziora, a jednocześnie miejsce łatwo dostępne skłoniły nas do podjęcia decyzji o stworzeniu hotelu – galerii. Dlaczego galery69 i to przez jedno „L” ? Galera – łódź wioślarzy jako synonim ciężkiej pracy oraz galeria w prostym skojarzeniu. 69 nawiązuje do starego powiedzenia: żeby główkować trzeba mieć łeb sześć na dziewięć. I tak powstała galeria sztuki użytkowej w użytku codziennym. Uzupełniliśmy kolekcję własną o malarstwo i rzeźbę oraz unikatową odzież. Spełniamy się tu jako kreatorzy i dyktatorzy. Tworzymy meble, wnętrza, smaki i nastroje. Zmuszamy do refleksji, karmimy inspiracją. Dla tych wrażeń, smaków i zapachów warto tu przyjechać. Po to by zostały w nas, by z tych okruchów jak z puzzli ułożyć całe piękne życie.


Projektujemy wszystko odkąd się poznaliśmy.

Na karteczkach, serwetkach, kopertach z otrzymaną korespondencją, a czasem z rozpędu nawet na rachunkach. Każda powierzchnia papierowa się nadaje by prędko postawić na niej parę kresek. Pomysły rodzą się co chwilę. Wszystko jest inspiracją. Rzeczy piękne i harmonijne oraz te brzydkie i nieforemne z pokłóconymi funkcjami. Zawsze wywołują chęć opowiedzenia ich po naszemu. Karteczki z projektami nie zawsze trafiają do realizacji. Często pozostają jako plan na przyszłość i jest ich całkiem sporo. Od tych kartek puchną szuflady, wypadają z czasopism i książek, ostatnio zalęgły się także w iPadzie. Z niektórych rysunków nic już dla nas nie wynika, bo nie pamiętamy co w danej chwili obrazował. Nasze rozmowy zawsze w którymś momencie muszą się zapisać w postaci kilku kresek i dziwnych komentarzy, by następnie odejść w niepamięć. Czasami tylko korzystamy z tych odszukanych notatek, bo tak naprawdę, kiedy bierzemy się za projekt wykonawczy to bardzo odległe jest jego powiązanie z pierwotną koncepcją. Każda chwila podpowiada nam nowe rozwiązania, a pierwszy etap realizacji jest punktem wyjścia do kolejnych zmian. To dopiero pracując w materiale deklaruje się ostateczny kształt mebla, lampy czy innego przedmiotu. Materiał poprzez swoje możliwości i ograniczenia rozmawia z nami na etapie tworzenia. Na pewno bardzo cenne jest w naszej wspólnej pracy to, że jest pewien subtelny podział ról. Małgosia jest bardziej wizjonerką i piętrzy, a Wojtek poskramia te wizje i sprowadza je do wykonalnego minimalizmu. Produkt musi być technicznie i technologicznie perfekcyjny. Bardzo pomocna jest nam również wypracowana przez lata sztuka wizualizacji w głowach omawianych obrazów. Widzimy to samo, co do tego nie ma wątpliwości. Nagłe impulsy są weryfikowane natychmiast bez potrzeby użycia ołówka.

Do tematów podchodzimy zadaniowo. Najważniejsza jest funkcja.

Kiedy powstaje wnętrze to najważniejsze jest zadanie jakie ma spełnić. Rzut wnętrz powstaje przed architekturą. Jeśli rozmiar danego wnętrza na etapie wrysowywania w niego mebli jest za mały to powiększamy całą bryłę lub dokonujemy niezbędnych przesunięć. Ergonomia jest nieubłagana. Nie jesteśmy w stanie w za małe pomieszczenie wtłoczyć funkcji, czytaj, mebli. Jeśli jest za duże to albo gdzie indziej jest za mało albo mamy za dużo pieniędzy! Jeśli jest to pokój hotelowy to powinien spełnić kilka funkcji jednocześnie. Każdą z funkcji analizujemy bardzo dokładnie. Miejsce do pracy, do posiedzenia, do poleżenia. Zwykle nie ma zbyt wiele przestrzeni do dyspozycji i to jest kolejne kryterium ograniczające. Im więcej kryteriów ograniczających tym trudniej i ciekawiej.
Nasza swoboda projektowania bierze się prawdopodobnie z braku wykształcenia w tym kierunku. Nasze umysły są dziewicze i nie sformatowane. Patrzymy na dokonania innych projektantów własnymi oczami i oceniamy według własnej wrażliwości. Nikt nas nie uczył jak patrzeć na ten czy inny klasyk. Zły projekt nie ma prawa opuścić naszej pracowni. Zatem te, które wychodzą na światło dzienne są przez nas zatwierdzone jako udane. I to nasze własne przekonanie pozwala nam nie zawracać wciąż do tych samych rzeczy. Niczego nie poprawiamy. Jeśli mebel dobrze układa się do naszego ciała to jest z nim wszystko w porządku.  Idziemy z kolejnym tematem do przodu. Tak powstaje kolekcja. Dla nas zawsze najważniejszy jest ten obiekt, który jeszcze nie powstał. To daje napęd. Manufaktura69.